wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział IV

Rozdział dedykuję mojej najlepszej przyjaciółce Klaudii
Jesteś najlepsza
Kocham cię :*
 Tego się nie spodziewałam, żadna z nas się tego nie spodziewała. Nie rozumiem dlaczego los znowu dokłada jej cierpienia, jakby miała go w swoim życiu za mało. Miałam nadzieję, że już nigdy nie zobaczę jak płacze, a gdy teraz na nią patrzę widzę jak wielką ma na to ochotę. Czy on robi to specjalnie? Czy zdaje sobie sprawę jak bardzo ją to boli? Czy jest, aż tak okrutny? Czy nie ma w nim choć krzty miłości czy współczucia? Patrzę na nią jak zaciska powieki ze wszystkich sił - próbuje być silna, nie rozpłakać się. Próbuję dotrzymać obietnicy danej sobie i nam. Udaje się jej to, nie wiem jak, ale znajduje w sobie też tyle siły by przybrać maskę obojętności. Rozumiem ją - patrzy na osobę, którą kiedyś kochała ponad wszystko, a teraz nienawidzi. Doskonale ją rozumiem, znam to beznadziejne uczucie, tylko że osoba na, którą patrzy ...
Ona wciąż go kocha, kocha i nienawidzi. Ja tylko nienawidzę, nie potrafię kochać tego człowieka, który sprawił mi tak wiele bólu. Nie rozumiem tylko jak ona wciąż może go kochać. Tego nie jestem w stanie zrozumieć. Ja po tym co mnie spotkało, nie jestem już w stanie kochać nikogo oprócz moich przyjaciółek. Nie potrafię pokochać, zaufać, współczuć ... - zabrał mi to wszytko i jeszcze więcej. Zabrał mi szacunek do samej siebie. Coś czego już nigdy nie odzyskam, choćby nie wiem co, to niemożliwe. Miłość ... nigdy jej nie doświadczyłam, nie zakochałam się. Miałam mnóstwo chłopaków, ale każdy z nich był mi kompletnie obojętny. Nie było ani jednego, który przykuł by moją uwagę ... aż do wtorku - dnia w którym zobaczyłam jego. Liama Marina. Czułam się jak Sky ( z Hopeless ) gdy zobaczyła Holdera w sklepie. Sama nie wiem dlaczego, co było w nim wyjątkowego. Oczywiście, nie licząc się kompletnie z uczuciami zignorowałam je i udawałam, że jest mi kompletnie obojętny, co więcej "nie lubię" go. Mogłam oszukiwać, moje przyjaciółki, jego, a nawet siebie, ale nie swoje serce. Tylko ono znało prawdę, a ja byłam gotowa zrobić wszystko, żeby nigdy nie wyszła na jaw. A robiłam to wszytko z dwóch powodów:
1. Angel jest moją najlepszą przyjaciółką i nie mogłabym jej tego zrobić.
2. Nie potrafiłabym mu zaufać. Nie potrafię zaufać nikomu, a w szczególności mężczyznom.
Więc by jak najlepiej ukryć prawdę, postanowiłam go znienawidzić. To był najlepszy i prawdopodobnie najskuteczniejszy sposób, który prawdopodobnie będzie działał dalej dopóki go nie zobaczę, co prawdopodobnie nastąpi jeszcze dziś. Nie wierzę w to co zobaczyłam. Nie rozumiem, przecież ona podobno kocha tylko i wyłącznie Matta. Dlaczego więc Sara Smith całowała się z Bradem Marinem i to w publicznym miejscu? To jest kolejna rzecz, której nie jestem w stanie zrozumieć. Gdy tylko przestali wymieniać się śliną, posłała mu przesłodzony uśmiech ( że aż miałam ochotę rzygnąć tęczą) i obdarzając nas tym samych przesłodzonym, ale i tym razem sztucznym uśmiechem wyszła z sali. 
- Zawołaj swoich kolegów, mamy do was sprawę. - rozkazała obojętnym tonem Angel.
- Oczywiście - powiedział zadziornie się uśmiechając. 
- Chłopaki, są tu cztery super laski i chcą zaprosić nas na poczwórną randkę! - zawołał głośno cały czas się uśmiechając. No nie wierzę, poczwórna randka? Serio? Boże, jaki on jest bezczelny. Po chwili pojawiła się reszta, jakby czekali tylko aż ich zawoła. No i mój genialny sposób szlak trafił. Dzięki Liam.
- No to co, piątek może być? - spytał, a ja poczułam, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Serio? Musiał się odezwać? Czy nie wystarczająco doprowadza mnie do szaleństwa, swoim wyglądem? Szlak by go trafił, jego, jego kolegów i wszystkich cholernych facetów. Chciałam coś powiedzieć żeby pokazać, że go "nienawidzę", ale odebrało mi mowę. Dzięki bogu, za nie wyparzony język mojej siostry, która nigdy się nie zamyka i jak ja ( kiedyś - dwa dni temu) zawsze wie co powiedzieć.
- Chcielibyście - zakpiła z nich i powiedziała - Nie wiem czy jesteście głusi czy nierozumni, ale zalecam jak najszybszy kontakt z lekarzem. I szczerze obstawiam to drugie, bo mówiłyśmy ostatnio głośno, żebyście znaleźli sobie inne miejsca parkingowe, a to może oznaczać tylko to że nie zrozumieliście. A to naprawdę niepokojące gdy ktoś nie rozumie tak prostego zdania. Ale ... dam wam ostatnią szansę, zanim zadzwonię do specjalisty. - siostra uśmiechnęła się sztucznie i zaczęła krzyczeć :
- ODPIERDOLCIE SIĘ OD NAS I NASZYCH MIEJSC PARKINGOWYCH ALBO ZACZNIJCIE JUŻ SIĘ PAKOWAĆ!
Popatrzyłam po chłopkach nie wyglądali na przestraszonych, wręcz przeciwnie  wyglądali jakby o to właśnie im chodziło, jakby byli ... zadowoleni? O co tu chodzi? Czego oni od nas chcą? W co grają?
- To było już ostatnie ostrzeżenie, więcej nie będzie. - powiedziała beznamiętnie Rydel ( która swoją drogą wydawała się być strasznie zdenerwowana lub przestraszona, jakby bała się, że jeżeli zaraz nie wyjdziemy stanie się coś złego) i już miałyśmy wychodzić, ale zatrzymał na głos Davida zdawało się.
 - Do zobaczenia o 14:10. Tylko się nie spóźnij. - nie wiedziałam o co mu chodziło, Angel też. 
- Dell's o czym on mówi? - spytała spokojnie Angel. Rydel popatrzyła na Laurę, spuściła wzrok i wzięła głęboki wdech zbierając się w sobie. Jak to możliwe, że jest coś o czym nam nie powiedziała. A przynajmniej mnie i Angel, bo po tym jak popatrzyła na Laurę wnioskuję, że już wie. Myślałam, że jedyną rzeczą o której wszystkie nie wiemy jest moja tajemnica, ale kłamiemy przecież dla dobra Lau. Co i dlaczego zataiła przed nami Rydel?
- No bo ... na przesłuchaniu nikt nie był wystarczająco dobry żeby ze mną zatańczyć, a potem zjawił się on i był świetny. Naprawdę chciałam ci powiedzieć prawdę, ale się bałam. Bałam się, że będziesz na mnie zła, a nie chce cię stracić. - popatrzyłam na przyjaciółkę. Z jednej strony byłam zła, że nic nie powiedziała, z drugiej doskonale ją rozumiałam.
- Rydel ,zachowałaś się jakbyś uważała mnie za najgorszą przyjaciółkę na świecie. Naprawdę sądzisz, że nie byłabym w stanie zaakceptować tego, że z nim tańczysz? Jeżeli tak uważasz, to nie mamy o czym rozmawiać. - powiedziała rozczarowana, odwróciła się na pięcie i odeszła. 
- Angel, zaczekaj! - zawołała Rydel, ale było już za późno. Zobaczyłam łzy w jej oczach. O nie tylko nie to. Doskonale znam to przez co teraz przechodzi Rydel - przygnębienie. Zawsze, gdy pokłóciłam z którąś z moich przyjaciółek albo któraś się na mnie obraziła, odczuwałam to i jest to najgorszy rodzaj przygnębienia jaki człowiek może zaznać. Czujesz wtedy, że ci nie dobrze, gardło się zaciska, boli cię głowa i musisz z całych sił zaciskać powieki żeby powstrzymać potok łez. Ale tego jak okropnie psychicznie się czujesz nie da się opisać w żaden sposób. Cierpisz z powodu przykrości jaką sprawiłeś przyjacielowi. I nie da się tego do niczego porównać. To gorsze uczucie niż bycie zranionym przez chłopaka, to najgorsze uczucie na świecie. I nie minie dopóki, przyjaciel nam nie wybaczy. Bo o najlepszym przyjacielu nie da się zapomnieć tak jak o chłopaku, który złamał nam serce. On już na zawsze pozostanie w naszym sercu. To ktoś kto będzie przy nas na dobre i na złe, więc gdy czujemy, że go tracimy i to z naszej winy, okropnie cierpimy. I zrobimy wszystko żeby znów było dobrze.
Nie chciałabym już nigdy zaznawać tego uczucia, bo czuję, że nie poradziłabym sobie z nim. Patrząc na Rydel, sama poczułam przygnębienie, nie tak mocne jak ona, ale poczułam. Współczułam jej, tak bardzo jej współczułam. Podeszłam i przytuliłam ją z całych sił, chcąc zabrać choć część jej przygnębienia. Rzuciłam jej pełne współczucia spojrzenie,wzięłam za rękę i szybkim krokiem wyszłam z sali ciągnąc ją za sobą. Zajrzałyśmy do łazienki, ale tam jej nie znalazłyśmy. Poszłyśmy więc w ulubione miejsce Angel - parapet w opuszczonym skrzydle szkoły, gdzie z okna jest widok na pobliski las. Znalazłyśmy ją siedzącą z podkurczonymi kolanami, wpatrującą się w jakiś punkt za oknem.
- Angel - na dźwięk swojego imienia odwróciłam się i z wahaniem popatrzyła na przyjaciółkę, ale po chwili zeszła z parapetu i ją przytuliła.
- Przepraszam - mówi Rydel. Uśmiecham widząc jak się przytulają. Nie zniosłabym patrzenia jak cierpią. Uśmiecham widząc jak przygnębienie na twarzy Rydel zastąpiła ulga i radość. Ta ulga, gdy przyjaciel ci wybacza jest większa niż przygnębienie, a uśmiech na jego twarzy jest wart każdego cierpienia. Właśnie w takich chwilach uświadamiam sobie, jak ważne są dla mnie moje przyjaciółki. W takich chwilach widzę jak prawdziwa jest nasza przyjaźń. Kocham moje przyjaciółki i nie wyobrażam sobie życia bez nich. Uśmiech zniknął mi z twarzy, gdy uświadomiłam sobie, że zostawiłyśmy Laurę z chłopakami samą.
- Dziewczyny, Laura została sama z chłopakami na sali. - powiedziałam, a one spojrzały na mnie, wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia i rzuciłyśmy się biegiem  z powrotem do sali gimnastycznej.
*****************************************************************************************************
Hejka :*
Wiem, że rozdział strasznie krótki, ale jest jeszcze w wakacje i naprawdę włożyłam w niego serce. Mam nadzieję, że się wam podoba. Napisałam go dzisiaj, przez dwa dni praktycznie nie korzystałam z laptopa, więc chciałam przeprosić jeśli nie skomentowałam i nie przeczytałam rozdziałów, ale kompletnie nie miałam czasu i zamierzam to dziś nadrobić. Dzisiaj byłam strasznie przygnębiona i tak jakoś mnie natchnęło. Właśnie, pod ostatnim rozdziałem jest mniej komentarzy niż pod poprzednim ( pod III są 4 wasze, a pod II dziewięć), wiem, że są wakacje, odpoczywacie, ale jeżeli możecie skomentujcie. Jak wiecie komentarze są bardzo ważne, więc wyrażajcie swoją opinię na temat rozdziału nie zależnie od tego jaka jest i zostawiajcie po sobie jakiś ślad. Nie mówię, że pod każdym, ale róbcie to czasami. To już chyba wszytko, postaram sięe dodać szybko next.
A teraz już się z wami żegnam
Do napisania xo

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział III

 Rozdział dedykuję
Klaudii Girac
Abi
King JuLien 
Oczami Angel
Impreza ... tego właśnie teraz potrzebowałam, upić się i dać głośnej muzyce zagłuszyć moje myśli. Szkoła znajdowała się jakieś dwadzieścia kilometrów od miasta, czyli jakieś 15 minut jazdy samochodem, którego nie miałam, bo kluczyki miała Rydel. W sumie mogłabym ją o nie poprosić, ale musiałaby wtedy wracać do internatu piechotą, który znajdował się pięć kilometrów od szkoły. Sama czasami zastanawiałam się dlaczego nie zbudowali go obok szkoły. Dwudziesto - kilometrowy spacer nie wchodził w grę, jedyne co mi pozostało to zamówić taksówkę i tak tez zrobiłam. Wydarzenia dzisiejszego dnia kompletnie mnie przytłoczyły. Musiałam o tym zapomnieć, ulżyć sobie, zatracić się w tańcu zapominając o tym dupku. Wciąż nie mogłam zapomnieć jego głupkowatego uśmieszku, jakby cieszył się, że wystarczy kilka głupich tekstów i będę jego. Nie mogę uwierzyć, że kiedyś to na mnie zadziałało. Jak mogłam pokochać kogoś kogo śmieszyło cierpienie innych? Doskonale pamiętam jak śmiał mi się w twarz, po tym jak powiedział mi, że jestem dla niego nikim. Poczułam się tak cholernie upokorzona, zraniona, rozczarowana, smutna i zła. Nie mogąc dłużej znieść tego upokorzenia, ostatni raz spojrzałam mu w oczy i uciekłam. Uciekłam i już nigdy tam nie wróciłam, zmieniłam szkołę, czułam, że nie zniosę takiego upokorzenia. Dzisiaj w szkole, gdy stałam na przeciwko niego, a on bezczelnie się na mnie patrzył, uśmiechając się przy tym, poczułam się dokładnie tak jak wtedy. Tak samo słaba, tak samo bezradna. Ten chłopak nie miał serca, nie potrafił kochać czy współczuć, a to co mi zrobił sprawiło, że stałam się podobna do niego. Zawsze myślałam, że miłość jest czymś dobrym. że zmienia człowieka na lepsze, ale Brad nie miał nic wspólnego z dobrem, był draniem z sercem z lodu. Taksówka zatrzymała się przed moim domem, poddałam mężczyźnie odpowiednią kwotę i wysiadłam z samochodu. Wyciągnęłam klucze z torebki i otworzyłam drzwi. Bezszelestnie wspięłam się po schodach do swojego pokoju. Z szuflady biurka wyciągnęłam paczkę papierosów i włożyłam ją do torby. Skierowałam się od łazienki, poprawiłam makijaż, a następnie do garderoby, gdzie przebrałam się i wyszłam z domu. Z torby wyciągnęłam papierosa i zapalniczkę. Zapaliłam papierosa i zaciągnęłam się. Po raz pierwszy tego dnia poczułam się dobrze, poczułam ulgę. Zerknęłam na godzinę 18:00, no tak, najpierw prowadziłam zajęcia, a potem ponad godzinę spędziłam na płakaniu kręceniu się w pobliżu szkoły. Przy wejściu do klubu poczułam odurzający zapach papierosów. Podeszłam do baru i zamówiłam wódkę z colą. Usiadłam przy barze, a barman podał mi moje zamówienie. Upiłam łyk napoju i usłyszałam dobrze znany mi głos :
- Nie jesteś za młoda na alkohol? - spytał znienawidzony i kochany jednocześnie przeze mnie chłopak.
Brad miał na sobie białą opinającą jego umięśniony tors koszulkę i czarną skórzaną kurtkę. Jak zwykle nieziemsko przystojny, z zawadiackim uśmiechem na ustach, lustrował mnie wzrokiem.
- Z tego co wiem jestem już pełnoletnia. - powiedziałam na co tylko się uśmiechnął.
- Zatańczymy ?
- Nie.
- Nie tańczysz?
- Nie z tobą. - odpowiedziałam i odwróciłam się z powrotem do baru. Niedostępne dziewczyny były dla niego wyzwaniem, a on uwielbiał wyzwania.
- To może się przejdziemy?
- Nie mam ochoty. - odpowiedziałam i wzięłam kolejny łyk napoju.
- Na spacer?
- Na twoje towarzystwo.
- A mogę wiedzieć czym ci podpadłem? - spytał, a ja odwróciłam się do niego.
- Niczym. Po prostu nie jesteś w moim typie. - powiedziałam i wstałam. Wiedziałam, że on nie odpuści, gdy już spodoba mu się jakaś dziewczyna nie potrafi odpuścić, choćby miała chłopaka, choćby była starsza ... Nic go nie powstrzyma.
- To niemożliwe. Jestem w typie każdej dziewczyny.
- Wyjątki się zdarzają. - odpowiedziałam i wyszłam z klubu. A zapowiadał się taki przyjemny wieczór, ale nie musiał napatoczyć się ten kretyn. Nie dość się dziś przez niego napłakałam? Czy nie mogłam się dziś upić do nieprzytomności, a jutro cierpieć jeszcze bardziej słuchając krzyków Vanessy i Laury i wykładu Rydel? Dlaczego on zawsze musi wszystko popsuć? Ugh cholerni faceci, zawsze muszą wszystko spieprzyć. Najpierw sami zawracają nam głowę, a potem tylko przez nich cierpimy. Każdy chłopak z , którym byłam zawsze na końcu mnie rozczarowywał. Ale Brad był pierwszym i ostatnim, który ze mną zerwał. Po tym jak mnie potraktował , sama zaczęłam postępować z chłopakami podobnie jak on z dziewczynami. Wtedy pięć lat temu zrozumiałam coś ważnego i do dziś się tego trzymam :
„ Nie warto być miłym dla innych, bo inni nie będą mili dla ciebie”
Tą zasadę stosowałam dla wszystkich oprócz tych, których kocham. Wolę sama ranić, niż znowu być zranioną.
- Zaczekaj! - Ugh! Znowu on. Odwróciłam się i zdenerwowana warknęłam :
- Czego chcesz?
- Chciałem tylko spytać czy chcesz się ze mnie zabrać do internatu, bo to trochę daleko, zrobiło się zimno a ty nie masz kurtki, ale skoro wolisz wracać na piechotę to nie ma sprawy, - miał rację, wracanie na piechotę nie wchodziło w grę, nie miałam przy sobie pieniędzy na następną taksówkę, rodzice byli w pracy, a ja musiałam wrócić do internatu przed 22 chyba, że chciałam wspinać się na drugie piętro. On był moją ostatnią deską ratunku. Cholera, nienawidziłam takich sytuacji.
- Okej, zabiorę się z tobą – zawołałam obojętnym tonem. Odwrócił się od mnie z tym swoim głupim uśmiechem na ustach i wskazał samochód.Rozzłoszczona podeszłam i wsiadłam trzaskając drzwiami.
- Mogłabyś być trochę delikatniejsza? - spytał już się nie uśmiechając. Nieźle, Brad przestaje być miły dla podrywanej dziewczyna, to się praktycznie nigdy nie zdarza.
- Bo co? - syknęłam.
- Bo to mój samochód. - jeszcze nigdy nie widziałam go tak wkurzonego. Dobra jestem - pomyślałam zadowolona z siebie.
- Jak ci coś nie pasuje, mogę wysiąść. Wracanie na piechotę jest i tak lepsze niż twoje towarzystwo. - chłopak nic już nie powiedział tylko odpalił samochód i ruszył. Resztę drogi odbyliśmy w ciszy. Kłótnia z nim to był świetny pomysł, to da mi więcej czasu na rozkochanie go w sobie. Będzie musiał mi to jakoś wynagrodzić, bo przeprosiny nie wchodzą w grę - Brad Rivers nigdy nikogo nie przeprasza. Pamiętam jak raz pokłóciłam się z nim w szkole i obraziłam się na niego. Tego samego dnia wieczorem przyszedł do mnie do domu, wręczył mi mój ulubiony kwiat - czarną różę, są bardzo drogie, (rosną tylko w Turcji), uśmiechnął się szelmowsko i spytał czy pójdę z nim do kina. Nie wiem jak mogłam się zgodzić, nawet mnie nie przeprosił, udawał, że ta kłótnia nigdy nie miała miejsca. Spojrzałam w lusterko. Czy aż tak bardzo się zmieniłam przez te pięć lat? Czy to dlatego mnie nie pamiętał? A może po prostu nie chciał mnie pamiętać? Włosy miałam jaśniejsze i krótsze, pełniejsze usta, no i na moim nosie brakowało czerwonych okularów w kształcie kocich oczu. A może to dlatego, że skróciłam imię z Angelina do Angel? Mnóstwo pytań zero odpowiedzi. No bo nie mogę go spytać czy mnie pamięta, to by wszystko zepsuło.
- Już jesteśmy - oznajmił beznamiętnym głosem. Bez słowa wysiadłam z auta i zaczęłam się oddalać w kierunku szkoły, zerknęłam jeszcze na zegarek 18:57. Cholera, dziewczyny mnie zabiją - 27 nieodebranych połączeń. Poczułam jak łapie mnie za nadgarstek.
- A może jakieś dziękuję albo buziak na dobranoc? - wiedziałam.
- Nie, raczej nie. - odpowiedziałam i znowu się odwróciłam.
- Jesteś mi coś winna . -zawołał za mną. Na pewno, a ty przy pierwszej możliwej okazji nie omieszkasz mi tego przypomnieć. Wspięłam się po schodach na drugie piętro i cicho otworzyłam drzwi. W myślach modliłam się żeby dziewczyny już spały albo ich nie było. Niestety Bóg mnie nie wysłuchał. Widziałam jak Laura posyła mi wkurzone spojrzenie i wstaje z miną jakby chciała mnie udusić, ale powstrzymuje ją Rydel.
- Gdzie ty się do cholery podziewałaś i dlaczego nie zabrałaś mnie ze sobą !? - wrzasnęła Ness co rozładowało atmosferę bo zaczęłyśmy się śmiać.
- A teraz na poważnie. Gdzie byłaś tyle czasu i dlaczego nie odbierałaś telefonu?- spytała spokojnie siostra.
-Czy jestem o coś oskarżona? Bo jeżeli tak, to mam prawo do jednego telefonu.
- Zaraz ją zdzielę - powiedziała Lau, która cały czas świdrowała mnie morderczym spojrzeniem.
- O co wam chodzi? Przecież już wróciłam i to przed ciszą nocną. - broniłam się.
- Już?! Już?! Dopiero, a nie już. To, że jesteś już pełnoletnia nie znaczy, że możesz robić co chcesz. - wkurzyła się Vanessa. Coś czuję, że to będzie długi wieczór.
- Boże mówisz jak moja matka - przewróciłam oczami.
- Nie przeginaj. - Czy one nie rozumieją, że jest mi ciężko?
- Bo co? Bo jesteś starsza? Wy nie rozumiecie jak jest mi ciężko, teraz, gdy muszę go widywać codziennie.
- Angel, wszystko w porządku? - zmartwiła się moja siostra. I ona jeszcze pyta?
- Nie nic nie jest w porządku. Miałam dość więc, chciałam pójść do klubu rozerwać się trochę, ale musiał napatoczyć się ten kretyn i zepsuć mi wieczór. Zadowolone? - krzyknęłam i wybiegłam do toalety. Zamknęłam drzwi, oparłam się i zjechałam na dół. Zaczęłam płakać, po raz kolejny tego dnia. Jestem taka słaba, już nie mogę, a to dopiero pierwszy dzień. To uczucie mnie zabija, od środka. Próbowałam się uspokoić. Vanessa miała o wiele gorszej sytuacji i jakoś sobie z tym radzi. Otarłam łzy i podniosłam się.
- Przepraszam. Wiem, że strasznie się zachowuję, ale ciężko mi i nie umiem sobie z tym poradzić. - powiedziałam szczerze i przytuliłyśmy się.
- Każdej z nas, jest ciężko.
- Wiem i postaram się być silniejsza.
Resztę wieczoru spędziłam opowiadając im wszystko, co zdarzyło się od kiedy wyszłam z toalety i słuchając opowieści Laury na temat przesłuchania. Obiecałam sobie coś dzisiaj, obiecałam sobie, że będę silna i zamierzam tej obietnicy dotrzymać, dla moich przyjaciółek, bez których nie dałabym rady.
Oczami Laury
Elit School Sala Prób * 5 godzin wcześniej*
 

„Just gonna stand there and watch me burn
But that's alright because I like the way it hurts
Just gonna stand there and hear me cry
But that's alright because I love the way you lie
I love the way you lie”
 -Dziękujemy. Za dziesięć minut ogłosimy, która z zebranych tu dziewczyn, wykona tą piosenkę na specjalnym koncercie  i być może dzięki temu podpisze umowę z jakąś wpływową wytwórnią płytową. - powiedziała Monica Williams - przewodnicząca jury. Strasznie się denerwowałam, gdyby pozwolili mi zaśpiewać tą piosenkę, to była by dla mnie ogromna szansa. Na takich koncertach jest zawsze dużo wpływowych osób, to szansa, żeby się wybić. Na przesłuchanie przyszło dużo dziewczyn w tym Sara Smith - mój największy wróg. Stała otoczona wianuszkiem "przyjaciółek" i opowiadała im jak wspaniale będzie zaśpiewać na tym koncercie, była pewna swojej wygranej. Wiele się nauczyła od swojej przyjaciółki Belli w tym, bycia największą snobką jaką znam, uważała się za najpiękniejszą i najbardziej utalentowaną. Dziesięć minut wydawało się być dla mnie całą wiecznością. Gdy wreszcie minęło, serce zaczęło waliło jak oszalałe, na rękach miałam gęsią skórkę, a całe ciało przeszywał nieprzyjemny dreszcz. Nigdy w życiu się tak nie denerwowałam. 
- Na  specjalnym koncercie, który odbędzie się już za kilka miesięcy, żeńską część duetu zaśpiewa ... Laura Marano. - o cholera nie mogę w to uwierzyć i w minę Sary, była bezcenna. Nigdy nie byłam jakaś strasznie wredna czy złośliwa, nie cieszyło mnie nieszczęście innych, ale tym razem sama nie wiem dlaczego cieszyłam się że Sara nie zaśpiewa tej piosenki, że nie będzie mogła się przechwalać, że raz byłam od niej lepsza. Po tych wszystkich złośliwościach z jej strony, należało się jej to.
Podeszłam do jury, które pogratulowało mi i poinformowało,że sama przeprowadzę przesłuchanie na mojego partnera do duetu. Gdy wychodziłam z sali cała w skowronkach, zaczepiła mnie Sara.
- Co Marano sama dałaś jej łapówkę, czy twój tatuś to załatwił ? - Ta dziewczyna nie potrafi pogodzić się z porażką, musi być tą najlepszą. Dziwię się jak wytrzymywała z Bellą, kiedy była tą drugą. Najpierw "zabrałam" jej chłopaka, a teraz ta piosenka, musi być naprawdę nieźle wkurzona.
- Trudno pogodzić się z przegraną? - udałam zmartwioną.
- Jak na razie to ty przegrywasz Marano. - Nie wiem, dlaczego niektórym przyznanie się do porażki sprawia taki problem. Jakby nie można było powiedzieć „następnym razem się bardziej postaram” i odpuścić. Sara nie potrafiła odpuszczać, może zaprze puściła wielka szansę, ale gdyby choć trochę się postarała. Po co wielka księżniczka Sara Smith miała by się męczyć? Nie lepiej stwierdzić, że skoro to nie ona wygrała to wszystko było oszustwo? Przecież to prostsze, niż staranie się.
- Nie mam ochoty cie widzieć, nara.
- Och jakże wielki smutek wtargnął do mego serca, gdy odebrano mi przyjemność rozmowy z Sarą Smith.
- Idiotka – powiedziała dziewczyna i odeszła. Nie będę się przejmować się tą snobką, gdy już jutro wybiorę swojego partnera do duetu. A już w grudniu, odbędzie się ten wielki koncert, który być może odmieni moje życie. Teraz najważniejsze jest znalezienie odpowiedniego partnera, a pro po ciekawe jak poszło Rydel, czy znalazła kogoś. Ten konkurs,jest dla niej tak ogromną szansą jak dla mnie koncert. Angel pisze te swoje opowiadania, które później opublikuje w książce, a Vanessa wciąż szuka dla siebie jakiejś roli. Angel ... strasznie się o nią martwiłam, nie dała żadnego znaku życia, mam nadzieję, że poszła prost do internatu. Ten kretyn ją wykończy, cholerny dupek bez serca. Dlaczego nie mogła się zakochać w kimś odpowiednim, w kimś przez kogo by nie cierpiała. Ja zakochałam się w Macie i to chyba najlepsza rzecz jak mnie w życiu spotkała, oprócz moich przyjaciółek. Ja jako jedyna w naszej paczce mam szczęście w miłości, Angel zakochała się w tym palancie, Rydel i ta historia z Danielem, no i oczywiście moja siostra, która zmienia chłopaków jak rękawiczki. Nie rozumiem dlaczego ona ich tak traktuje. Angel ma ten uraz po Bradzie, ale Vanessa? Z tego co pamiętam jej pierwszy chłopak był całkiem w porządku. Czy to możliwe, że jest coś czego nam nie powiedziała? Potrząsnęłam głową, odpędzając od siebie tę myśl. Nie, to niemożliwe. Komu jak komu, ale nam by powiedziała. O wilku mowa - zauważyłam jak moja siostra wychodzi z sali chemicznej. Była jakaś ... hmm, zgaszona? Smutna? A gdzie się podział jej przebiegły uśmiech? Nie wiedziałam co, ale coś było nie tak i zamierzałam się dowiedzieć o co chodzi. Przecież ona się tak nie zachowuje, no chyba, że ma zły humor co rzadko się zdarza. Przyśpieszyłam kroku, żeby ją dogonić i zawołałam:
- Vanessa? - odwróciła się do mnie, sztucznie się uśmiechając.
- Coś się stało? - spytałam zmartwiona.
- Nie wszystko w porządku. Dlaczego pytasz? - a więc, teraz będzie udawała, że wszystko jet okey.
- Jesteś jakaś smutna i sztucznie się uśmiechasz. Stało się coś? - mnie nie da się tak łatwo zbyć.
- Wydaje ci się, naprawdę wszystko ok. - uśmiechnęła się tym razem szczerze. Może rzeczywiście tylko mi się zdaje.
- No niech ci będzie - mruknęłam - Idziemy sprawdzić jak poszło Rydel?
- Pewnie.
Sama nie wiedziałam co sądzić o dziwnym zachowaniu siostry. Idąc z Vanessą do szatni biłam się z myślami. Przecież jest moją siostrą i przyjaciółką, dlaczego miałaby mieć przede mną sekrety? Odkąd pamiętam mówiłyśmy sobie wszystko. Co ją do tego skłoniło? Pogadam z Angel, pomimo różnicy wieku, zawsze były ze sobą najbliżej. Nie chodzi o to, że ze mną Rydel się nie dogadywały, po prostu miały najlepszy kontakt, tak jak ja z Rydel. A może ja po prostu przesadzam? Może wszystko wyolbrzymiam? Sama nie wiem.
- Hej, właśnie się przebrałam i miałam iść was poszukać. - uśmiechnęła się blondynka.
- Jak przesłuchanie? - spytałam.
- Dobrze. Znalazłam kogoś. Vanessa? Dobrze się czujesz jesteś jakaś blada.
- Źle się czuję. - przyznała.
- To może pojedź już do domu. - zaproponowałam.
- A ty?
- Zabiorę się z Rydel.
- W porządku. Do zobaczenia w internacie. - patrzyłam jak odchodzi, a gdy oddaliła się na bezpieczną odległość, odwróciłam się do Rydel.

- Martwię się o nią. Jest jakaś dziwna. Widziałam jak wychodziła z sali chemicznej, była jakaś smutna, a gdy spytałam czy wszystko w porządku uśmiechnęła się i powiedziała, że tak. Wiesz coś? - blondynka wysłuchała mnie dokładnie i od razu odpowiedziała :
- Nie mam pojęcia o co może chodzić. Może tylko wydawało ci się, że coś jest nie tak. A może dostała złą ocenę i nie chciała się do tego przyznać. To na pewno nic poważnego. - powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. Może ma racje, to coś nieistotnego albo mi się po prostu wydawało. Jak zwykle przesadzam.
- To kto będzie twoim partnerem do tańca? - spytałam zmieniając temat. Dziewczyna posmutniała i spuściła wzrok.
- Delly co jest?
- Chodzi o to ... Na przesłuchanie zgłosiło się kilu chłopaków, jednak żaden z nich się nie nadawał. Kiedy siedziałam załamana nie wiedząc co dalej, przyszedł ten nowy - David, brat wiesz kogo. Na początku nawet nie dawałam mu szansy pokazać co potrafi, ale później zrozumiałam, że jest on moją ostatnią deską ratunku. Okazało się, że jest naprawdę dobry i został moim partnerem do tańca.
- Och - wyrwało mi się. 
- Boję się tylko jak na to zareaguje Angel - Przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć, bo sama bałam się reakcji Angel. Jednak zebrałam myśli i postanowiłam pocieszyć przyjaciółkę:
- Rydel nie przejmuj się. Angel jest jaka jest, ale temu, że jest świetną przyjaciółką nie można zaprzeczyć. Jeżeli powiesz jej prawdę na pewno zrozumie. - powiedziałam pewna swoich słów. Dużo rzeczy można o niej powiedzieć, ale jeśli chodzi o tych, których kocha jest w stanie zrobić dla nich wszystko. Jeżeli powie jej prawdę, na pewno jej wybaczy. Angel najbardziej liczy sobie szczerość i zaufanie. To przecież nie wina Rydel, że tylko on się nadawał. W pełni ją rozumiem.
- Mam nadzieję, że zrozumie, Jeżeli nie, zrezygnuję i nie zatańczę - dobroć i poświęcenie Rydel zdawało się nie mieć końca.Potrafiła poświęcić swoją szansę na profesjonalne robienie tego co kocha, dla kochanej przez nią osoby. Nie znam równie dobrej osoby co Rydel Grey. Nie znałam osoby, która byłoby stać na takie poświęcenie.
- To co wracamy już? - spytała blondynka.
- Tak, tylko muszę wziąć zeszyt od fizyki z szafki.
Kiedy doszłyśmy do szafek wyjęłam kluczyk z torby i przekręciłam w zamku. Z szafki wypadła kartka, schyliłam się po nią i przeczytałam jej treść,
- No nie! Ona jest chora już kompletnie jej odbiło z tej miłości. - mówiłam wzburzona. Z tą dziewczyną jest coś nie tak. Przedtem myślałam, że to nie groźne, ignorowałam to, ale tym razem przesadziła.
- O co chodzi Laura? - spytała jak zwykle spokojnie Rydel.
- Chodzi o to, że tej idiotce Smith kompletnie odbiło. No bo tylko ona ma taką obsesję na punkcie Matta, żeby mogła napisać coś takiego:
„Odwal się od Matta raz na zawsze albo ty, twoja zdzirowata siostra, przyjaciółka wiedźma i jej siostrzyczka o złotym sercu gorzko tego pożałujecie .''
Rydel jakby się zdenerwowała, zawsze wiedziałam, że Sara jest irytująca, ale żeby zdenerwować wiecznie opanowaną i uśmiechniętą Ryd.
- Jak tylko ją jutro zobaczę powiem, że jeżeli jeszcze raz będzie nam grozić zgłoszę to na policję.
- Masz rację, ona jest jakaś nienormalna. Chcesz żebyśmy były przy tej rozmowie?
- Nie. Najlepiej będzie, jeżeli Angel i Vanessa o niczym się nie dowiedzą, przynajmniej jak na razie. Jeżeli nic się nie zmieni, powiem im. - blondynka wydawała się trochę zaskoczona.
- Dlaczego nie chcesz im powiedzieć?
- Wiesz jakie one są. Skończyło by się to u dyrektora, a ja chcę to załatwić co cichu.
- A Matt? Zamierzasz mu powiedzieć?
- Tak, jak tylko wróci, Jest na meczu wyjazdowym, powinien wrócić w piątek lub czwartek. Nie powiesz nikomu?- nie żebym jej nie ufała, po prostu wolałam się upewnić.
- Przecież wiesz, że twój sekret jest moim sekretem. - uśmiechnęła się szczerze i mnie przytuliła.
Oczami Vanessy
* Następnego Dnia*
Dzisiejszej nocy kompletnie nie mogłam spać. Mało brakowało, a Laura o wszystkim by się dowiedziała. Do tego nie mogę dopuścić, przecież poszłaby by od razu do niego i kazała zostawić mnie w spokoju, tym samym skazując się na ten sam los co ja. A tego bym już nie zniosła. Znoszę to tylko dlatego, że obiecał dać nam spokój po ukończeniu szkoły, jeszcze kilka miesięcy i koszmar wreszcie się skończy.Gdybym nie miała tej odrobiny nadziei, że to niedługo się skończy, skończyłabym już ze sobą. Jestem za słaba, znosiłam to już rok, to naprawdę bardzo dużo.
- No kur**, ja pier****, zajeb** tych kretynów – z zamyśleń wyrwał mnie wianuszek przekleństw Angel.
- Co się stało? - spytałam zdezorientowana.
- Ci debile nie zrozumieli, tego co do nich wczoraj mówiłyśmy i znów zajęli nasze miejsca. - wyjaśniła mi siostra. Tego było już za wiele zrobili to specjalnie. To miejsce parkingowe nie jest jakieś święte, ale nie możemy sobie pozwolić, żeby tak z nami pogrywali. W szkole skierowałyśmy się od razu do sali gimnastycznej, ponieważ z tego co wiedziałyśmy od spotkanej na parkingu Rachel pierwszy mieli wf. To co zobaczyłam w sali gimnastycznej kompletnie mnie zszokowało. Spojrzałam na przyjaciółkę próbując wyczytać z jej twarzy, jedyne co wdziałam to, że ją kompletnie zamurowało. Nie mogę uwierzyć, że …
************************************************************************************************
Hejka, kochani przybywam z nowym rozdziałem III. Sprawdziłam go kilkakrotnie więc mam nadzieję, że nie ma aż tak dużo błędów. Co do przekleństw, zastanawiałam się czy po prostu ich nie napisać, ale stwierdziłam, że może to komuś przeszkadzać. Sama nie wiem, piszcie w komentarzach, czy wam to przeszkadza. Wakacje, wakacje i już prawie po wakacjach ( nie musicie dziękować za przypomnienie). Nareszcie się ochłodziło, nie to żebym nie lubiła jak jest ciepło ale bez przesady, wystarczy jakieś 27 stopni a nie 33. To chyba już wszystko, ja lecę się jeszcze zdrzemnąć, bo kompletnie się dzisiaj nie wyspałam i jestem nieprzytomna. Dziękuje za to, że jesteście i komentujecie. Next powinien pojawić się jeszcze w te wakcaję, ale zobaczę jak tam będę miała czas. Do napisania :***


<3